wtorek, 28 października 2014

Kac i różowe flamingi/ Hangover and Pink Flamingos – Salar de Uyuni/ Bolivia. Day 2


Kac na wysokości 4000-5000 m. n.p.m. w większości w samochodzie przy rytmach cumbii (tutejsze disco polo) i „Bailando” był interesującym doświadczeniem. Czułam się jakby ktoś na stałe zatkał mi uszy, a wszystkie dźwięko-myśli wychodzące z moich ust nie były moje. Jako, że byłam jedyną osobą w grupie mówiącą po hiszpańsku a tym samym tłumaczem, wprawiałam tym grupę w ogólną radość, gdy słuchali moich spowolnionych wypowiedzi w okropnym zimnym hotelu, gdzie prąd pojawia się między 19 a 21, a po korytażu łażą ze swoimi garnkami ortodoksyjni żydzi, kórzy upierają się, że uda im się ugotować koszerną kolację na boliwijskim pustkowiu.


W ten dzień zrobiłam jednak najwięcej zdjęć. Większość z nich dosyć nieudanych, ale nie mogłam przestać pstrykać zdjęć setek różowych flamingów, żyjących w kilku pięknych, wielokolorowych jeziorach, które mijaliśmy.


Hangover at the altitude of 4000-5000 m a.s.l. mostly spent in a car with the rythms of cumbia and „Bailando” was quite an experience. I felt as if someone covered my ears and all the thoughts and sounds leaving my mouth were not mine. Since I was the only person in the group speaking Spanish (and thus the group's interpret), I was laughed off by my group when they had to listen to my slowed-down phrases in a horible, cold hostel, where electicity appears only between 7 and 9pm, and there were Orthodox Jews walking there and back in the corridor with the pots they dragged with them, stubbornly claming that they will prepare a kosher dinner in the middle of Bolivian nowhere.


However, this was also the day when I took the biggest number of photos. Most of them not that nice, but I simply could not stop taking pictures of hundreds of pink flamingos living in a few beautiful lakes we passed by.






poniedziałek, 27 października 2014

Trzy dni na Księżycu / Three days on the Moon – Salar de Uyuni/ Bolivia

Z La Paz nocnym autobusem wybrałyśmy się na trzydniową wycieczkę na Księżyc. Znalazłyśmy czworo współtowarzyszy podróży z Niemiec i Australii, odpowiedni pojazd i niezawodnego przewodnika/kucharza/kierowcę/DJ'a wyposażonego w jedną aczkolwiek wymowną piosenkę pt. „Bailando”.


Salar de Uyuni to jedno z najbardziej turystycznych miejsc w Bolivii – codziennie na tę słoną pustynię wyruszają dziesiątki aut, które wożą turystów tym samym utartym szlakiem. Dla odmiany od mojej codzienności przez te 3 dni prawie wszyscy, których widziałam to tacy jak ja gringo. Jeśli ktoś szuka przeżycia kulturowego, pragnie poznać Boliwijczyków, ich tradycje i zwyczaje, jest to absolutnie najgorsze do tego miejsce w całym kraju. Jest to zarazem jeden z najniezwyklejszych krajobrazów, jakie widziałam w życiu:)


From La Paz we took a night bus to set off for our three day trip to the Moon. We found four co-travellers to share a shuttle with us, the shuttle itself and the only and irreplacable guide/cook/driver/DJ equipped in one and only but so powerful song „Bailando”.


Salar de Uyuni is one of the most turistic places in Bolivia – everyday a serious number of cars, taking all the tourist the same route, is setting off for this salty desert. And to the contrary of my everyday life in Peru, most of them are gringos. Thus, if someone is looking for the cultural experience, get to know the Bolivians, learn their traditions and customs, that is absolutely the worst place in the whole country. However, this is also the place where I saw one of the most unique landscapes of my life.